Piątek, 19.04.2024, imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa

O tańcu i wolności – 10 pytań do Łukasza Kołodzieja

  • Andżelika Kolebuk/Wypoczynek i zdrowie
O tańcu i wolności – 10 pytań do Łukasza Kołodzieja
O polskiej scenie breakdance’owej, o tym, czym jest wolność twórcza i co wspólnego ma Robocop z tańcem rozmawiamy z Łukaszem Kołodziejem. Dzisiaj w cyklu „10 pytań do…” tancerz, autor bloga „Hefajstosblog”, menedżer kultury, pasjonat książek i baczny obserwator współczesnej rzeczywistości.

1. Kiedy słyszy się o człowieku, który tańczy od 7 roku życia. Trudno nie zadać od pytania: jak to się zaczęło?

Wszystko zaczęło się, gdy rodzice zaprowadzili mnie na pierwsze zajęcia w Zespole Pieśni i Tańca „Powiśle”. Miałem wówczas 7 lat. Mimo, że zajęcia nie miały wiele wspólnego z akrobatyką i hiphopem, posiadały jeden ważny element: rytmikę. Klaskaliśmy, tupaliśmy i śpiewaliśmy właśnie po to, aby móc odnajdywać się w muzyce. Wraz z upływem lat, rynek muzyczny w Polsce zaczął coraz bardziej otwierać się na zachodnie gatunki muzyczne, a wraz z nim na nowe formy tańca. MTV, VIVA i VIVA Zwei były jeszcze kanałami muzycznymi propagującymi kulturę i sztukę, która w dzisiejszym mediach nie ma racji bytu. Tam zobaczyliśmy pierwszy breakdance, graffiti, pierwsze turnieje i koncerty. Stacje emitowały również lekcje breaka – właśnie stamtąd czerpaliśmy wiedzę „merytoryczną”. Zaznaczam, że Internet w tamtych czasach nie był szeroko dostępny w Polsce. Po kilku latach naszego tańczenia zaczęły pojawiać się pierwsze kawiarenki internetowe.

W 1998 roku założyliśmy ze znajomymi grupę „Dywizja Słejpsa”, mieliśmy wówczas po 14 lat. „Słejps” to jeden z pierwszych powerów breakowych, czyli tych wszystkich dynamicznych figur, które nadają widowiskowości. Rozpoczęliśmy swoją przygodę osiemnaście lat temu, ale u mnie trwa to do tej pory.
 

2. Streetdance, streetart – skąd taki zwrot w sztuce współczesnej, żeby tworzyć na ulicy?

Ulica zawsze była miejscem wolnym, gdzie obowiązywały odrębne zasady. Mówimy o prawie, kulturze, języku. Do tej pory ciężko ją kontrolować. Kiedyś mieliśmy chłopa i pana, w Stanach Zjednoczonych niewolnictwo i konflikty rasowe. Myślę, że fenomenu „kultury ulicznej” należy szukać w buncie przeciwko uciskowi: nie mamy dostępu do dóbr luksusowych, więc stwórzmy coś swojego. Ludzi tworzyli grupy, aby móc wspólnie spędzać czas, bawić się i zapomnieć o tym, że ktoś cały czas stara się sprawować nad nimi władzę, głównie za pomocą pieniądza. W latach 80-tych rozpoczęło się jednak coś, co wpłynęło na odwrócenie tej sytuacji: kultura masowa zaczęła czerpać na potęgę wzorce ze sztuki ulicy, włączając je w branże odzieżową i muzyczną, co doprowadziło do przenikania się dwóch światów: artyści uliczni zaczęli się bogacić, a bogaci chcieli żyć jak artyści uliczni. Oczywiście wszystko opiera się na przedsiębiorczości i radzeniu sobie w trudnych sytuacjach. Widać to na przykładzie współczesnych muzyków, sportowców i innych artystów, którzy zarabiają na miliony na swoim wizerunku, ponieważ to wizerunek jest wyznacznikiem ceny, nie do końca Twoje sukcesy i porażki.

3. Popping przeciętnemu zjadaczowi przekazu telewizyjnego kojarzy się z tańcem robotów. A z czym powinien się kojarzyć?

To ciekawe pytanie, ponieważ nie jesteśmy w stanie za bardzo wpłynąć na to, jak kto odbiera daną formę sztuki. Myślę, że powinno tak zostać, ponieważ sztuczne ingerowanie może jedynie zaszkodzić. Poza tym na tym polega wolność: widzę świat tak, jak chcę widzieć. Robot jest tylko jednym ze stylów, bardzo widowiskowym. Rolą tancerzy, którzy mają wpływ na odbiorców, czyli po prostu często występują w mediach, jest edukacja. Należy wspominać o tym, że istnieją inne style i wcale nie trzeba za każdym razem wcielać się w rolę Robocopa. W słonecznej Califforni – kolebce poppingu, muzyką wiodącą jest West Coast, czyli bardzo melodyjny gatunek Hip – Hopu. Drugim najbardziej rozpoznawalnym stylem jest Waving, czyli popularne „fale”. To tancerz wybiera style, którymi operuje: może tańczyć przy tym bardzo miękko. Może także korzystać z innych styli jak np.: Animation, Boogaloo, Crazy legs, Floating, Gliding i Sliding, Puppet, Tutting. Wracając do pytania: Popping tak długo będzie się kojarzył z robotem, jak długo tancerze będą wykorzystywali go w swoim tańcu. Nie widzę w tym nic złego.
 

4. Trudno nie ulec wrażeniu, że nowoczesne techniki tańca zyskały w Polsce większą popularność dzięki telewizyjnym talent show’om. Co o tym myślisz: to służy niszowemu środowisku tancerzy czy wprost przeciwnie – spłyca ich przekaz?

Jest całkiem na odwrót: to popularność tańca i dobre wykonanie tych technik przez Polaków sprawiło, że tego typu programy mają rację bytu. Umówmy się: nikt nie oglądałby kiepskich tancerzy. Zanim pojawiły się pierwsze talent show’y, w kraju istniała już mocna scena taneczna. W tym momencie scena wyprzedza o lata świetlne to, co oglądamy w TV.  No i teraz najlepsze: Tak, tego typu programy pomagają dobrym tancerzom w promocji, ale jeśli jesteś sztucznie wykreowaną ciamajdą to nie zarobisz nawet złotówki. Tancerz w Polsce zarabia głównie na nauce i pokazach. Jeśli jest przedsiębiorczy to wykorzysta swój wizerunek w kontakcie z markami, zacznie tworzyć swoje eventy, zajmie się doradztwem. Te programy są gdzieś obok: mogą pomóc, ale w sumie nie są niezbędne. Sytuacja jest analogiczna do rapu: to świat, który wypracował sobie swój marketing i swoje kanały dystrybucji. Każdy chce zarabiać na siebie, nie na sztab ludzi kreujących sztucznie Twój wizerunek.

5. Czy można o tańcu mówić jako zawodzie i ile godzin dziennie zajmuje Ci trenowanie?

Tak, dzisiaj tańczenie można traktować jako zawód – pod warunkiem, że jesteś dobrym menedżerem i posiadasz wiedzę wykraczającą poza cztery ściany sali tanecznej. Swoje nazwisko trzeba traktować jako markę, produktem są Twoje usługi. Nie chodzi tu tylko o taniec, ale również doświadczenie związane z eventami i marketingiem. Da się na tym zarobić i da się z tego żyć. Poza tym będąc tancerzem można zajmować się również sportem: sportami siłowymi, wytrzymałościowymi, sportami walki, bieganiem – czym chcesz. Sukcesy można osiągać w każdej dziedzinie równolegle. Ważna jest przede wszystkim edukacja: czym bardziej przyłożysz się do niej, tym dłużej będziesz tańczył: łopata nie idzie w parze z treningami.

Większość tancerzy dzieli sobie czas między pracę zawodową (najczęściej kreatywną) i treningi. Można zarabiać jednocześnie w dwóch/trzech/czterech miejscach – to bardzo dobre uzupełnienie budżetu domowego i zastrzyk na dalszy rozwój.

Treningi: sala 4 – 5 razy w tygodniu po około 2 godziny, siłownia 4 – 5 razy w tygodniu od 1,30 do 2 godzin. Do tego dochodzi rower i spacery. Ważna jest suplementacja i prawidłowe odżywianie. Prawidłowe, czyli zbilansowane, dobrej jakości i zawierające odpowiedni skład. Jeśli komuś się wydaje, że jedząc ciemne pieczywo i pijąc jogurt jest FIT to niestety jest w błędzie.
 

6. Czy lubisz tańczyć popularne walczyki albo polkę na weselach?

Odpowiedź będzie krótka: nie lubię wesel, nie tańczę na imprezach, nie lubię dyskotek. Nie tańczę nigdzie poza salą.  Lubię chodzić do klubów, ale nigdy w nich nie tańczę. Ten typ tak ma. Poza tym nie oglądam telewizji od lat: korzystam wyłącznie z Internetu i czytam masę książek i artykułów.
 

7. Prowadziłeś bardzo ciekawego bloga. Nie – jak można by się spodziewać – o samym tylko tańcu, ale również wielu frapujących zagadnieniach ze współczesnego życia. To Twój sposób na wyrażanie siebie?
 

Przez wiele lat współpracowałem z Wirtualną Polską pisząc u nich bloga Hefajstos. Był to blog promowany, wobec  tego często gościłem na pierwszej stronie serwisu. Jak wcześniej napisałem – od zawsze dużo czytam, od zawsze podróżuję i od zawsze lubię obserwować otoczenie. Brałem udział w wielu wydarzeniach poświęconych mediom, sieci, kulturze i globalizacji. Interesują mnie jej mechanizmy, stąd kolejne studia planuję poświęcić jej współczesnemu obrazowi.
 

8. Wspominasz na blogu o wolności i systemowości, która kontroluje wiele sfer życia. Czy styl tańca, jaki uprawiasz to również wyraz dążenia do wolności? Tańce standardowe czy latynoamerykańskie są – tak przynajmniej mogłoby się wydawać – obwarowane ścisłymi zasadami. Breakdance łamie reguły obowiązujące w tańcu klasycznym. Czy to powód, dla którego wybrałeś ten styl?

Mówiąc mało skromnie: break dance jest najbardziej rozwojowym tańcem we współczesnej kulturze. Jego dynamika jest tak duża, że dawno wyprzedził tradycyjny sport w ewolucji technik. Chodzi mi szczególnie o gimnastykę, której olimpijski poziom jest daleko w tyle za tym, co można spotkać na największych breakowych eventach lub salach treningowych. Dzisiaj breaka trenuje się nie tylko na salach tanecznych, ale również na salach gimnastycznych przy pomocy specjalistycznego sprzętu, na siłowniach. Rozwój współczesnej medycyny, suplementacji i wiedzy na temat organizmu człowieku także ma ogromny wpływ na poziom tańca. Współczesny tancerz jest idealnym materiałem na zawodowego sportowca w wielu dziedzinach i takie propozycje bardzo często padają. Kibice nie do końca zdają sobie sprawę, że ich ulubiony sportowiec potrafi także „wywijać” na parkiecie :)

Teraz o wolności: klasyczne dyscypliny sportowe i taneczne nie będą się rozwijały, póki ktoś będzie mówił w którym kierunku ten rozwój ma iść. Mam wolność technik treningu i tańca, mogę jeździć na imprezy na które chcę jeździć, a nie na które pozwoli mi związek lub inni decydenci.

10. Najcenniejszy dla Ciebie sukces to…

...że wciąż mogę tańczyć. Lepiej jest zdobyć jeden medal raz na rok niż dziesięć w ciągu tego roku, a przez resztę życia spoglądać na tę kolekcję z tęsknotą.

Dziękuję za rozmowę i życzę Ci niegasnącej pasji w tym, co robisz!

Andżelika Kolebuk/Wypoczynek i zdrowie

Zdjęcia (6)

Podpięte galerie zdjęć:
Łukasz Kołodziej

Łukasz Kołodziej

Podziel się:
Oceń:
TAGI:

Komentarze (0)

Dodanie komentarza oznacza akceptację regulaminu. Treści wulgarne, obraźliwe, naruszające regulamin będą usuwane.


Zobacz także